Uzależnienie nie oznacza braku silnej woli.

Dlaczego to niebezpieczny mit?

W powszechnej opinii uzależnienie od alkoholu, narkotyków, hazardu czy nawet smartfona, często sprowadza się do prostego wytłumaczenia: „gdyby tylko chciał, to by przestał”. Taki pogląd przedstawia uzależnienie jako zwykły zły nawyk, efekt braku samodyscypliny lub słabości charakteru. Tymczasem nauka od dawna pokazuje coś zupełnie innego. Uzależnienie jest przewlekłą chorobą mózgu, a nie defektem moralnym.Uzależnieni zaś, bardzo często, mają znacznie więcej silnej woli niż ludzie zdrowi. Czyż jej dowodem nie są próby sprostania obowiązkom dnia codziennego, pomimo konsekwencji picia lub brania?

Badania neuroobrazowe[1] wykazują, że substancje psychoaktywne i niektóre zachowania (jak hazard) przejmują kontrolę nad układem nagrody – przede wszystkim nad jądrem półleżącym i korą przedczołową. Dochodzi do trwałych zmian w neuroprzekaźnikach, zwłaszcza w dopaminie. Mózg osoby uzależnionej dosłownie uczy się, że dana substancja lub zachowanie jest ważniejsze niż jedzenie, relacje czy bezpieczeństwo. Amerykańskie Towarzystwo Medycyny Uzależnień[2] definiuje uzależnienie jako „przewlekłą chorobę mózgu charakteryzującą się kompulsywnym poszukiwaniem i używaniem mimo szkodliwych konsekwencji”. To nie wybór, to zmiana struktury i funkcji mózgu porównywalna do tych obserwowanych w chorobie Alzheimera czy Parkinsona.

Dlatego właśnie „po prostu przestań” nie działa

Osoba z cukrzycą nie wyleczy się siłą woli, bo jej trzustka nie produkuje wystarczającej ilości insuliny. Podobnie osoba uzależniona nie może samodzielnie, bez pomocy z zewnątrz „wziąć się w garść”, bo jej układ nagrody został przeprogramowany.

Próby samodzielnego odstawienia substancji, kończą się często postanowieniem powziętym „raz na zawsze”, które zostaje złamane już po kilku dniach, a bardzo często – godzinach. Ta nieumiejętność dotrzymania słowa danego, w skrytości serca, samemu sobie, wpływa na poczucie własnej wartości uzależnionego, wywołuje silne poczucie winy i bardzo często prowadzi do nasilenia się objawów choroby. Aby złagodzić ból po tej osobistej porażce, wybierze on bowiem jedyną znaną drogę radzenia sobie z negatywnymi emocjami…Ponadto, nagłe odstawienie substancji psychoaktywnej może doprowadzić do pojawienia się zespołu abstynencyjnego, zagrażającego życiu.

Fatalne skutki stygmatyzacji

Utożsamianie uzależnienia ze słabością charakteru powoduje, że osoby chore wstydzą się szukać pomocy. W Polsce tylko ok. 15 - 20% uzależnionych korzysta z leczenia (dane PARPA[3]). Reszta ukrywa problem, bo boi się etykietki „słabeusza” albo „menela”. To zamyka drogę do wyzdrowienia i zwiększa ryzyko przedawkowania, samobójstw czy bezdomności.

Uzależnienie nie jest brakiem silnej woli, to choroba mózgu wymagająca leczenia, tak jak każda inna przewlekła choroba. Obwinianie chorego jest nie tylko niesprawiedliwe, ale też niebezpieczne: blokuje dostęp do pomocy i utrwala cierpienie. Czas przestać powtarzać mit o „słabej woli” i zacząć traktować uzależnienie tak, jak traktujemy raka czy cukrzycę - z empatią, życzliwością wiedzą i profesjonalnym wsparciem.

[1] Kluczowe narzędzia neurologii, do których zaliczamy min rezonans magnetyczny, oraz pozytonową tomografię emisyjną.

[2] ASAM – American Society of Addiction Medicine.

[3] Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych od grudnia 2021 roku przekształcona w Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom